to jeden z wielu gotyckich melodramatow, ktore powstaly w tym okresie by powtorzyc sukces rebecci czy jane eyre. pomoc w tym mial duet price - tierney. i prawdopodobnie to jest najwieksza zaleta tego filmu. zwlaszcza price jest fenomenalny. dystynkcja i klasa z jaka sie prezentuje tworzy wokol niego gesta bariere niedostepnosci, tajemniczosci, odleglosci. jest w nim cos niepokojacego i mrocznego. ta aura, ktora jest otoczony, emanuje w kazdej scenie, w ktorej sie pojawia. tierney partneruje mu dzielnie, ale charyzma prica zredukowala ja w tym przypadku do roli papierka lakmusowego, mierzacego zmiany napiecia, ktore Price swoja osoba dokonuje.
glownym pretekstem do obejrzenia tego filmu, w moim przypadku, byla osoba rezysera. jak sie okazalo nie jest to pozycja latwa do zdobycia [z moich informacji wynika, ze nikt nie zadal sobie trudu by wydac ten film na dvd w usa czy uk]. ale to tak na marginesie. wracajac do mankiewicza i jego debiutu, to musze przyznac, ze wypadl on bardzo przekonywujaco. jednakze, nie ustrzegl sie on jednego powaznego bledu. mianowicie znajduje sie tu pare luk w fabule. zwlaszcza sposob w jaki zostala potraktowana corka van ryana jest trudny do zaakceptowania. przez pierwsza czesc filmu jest jedna z kluczowych postaci, tymczasem w pewnym momencie poprostu znika. nikt nie stara sie nawet usprawiedliwic jej znikniecia [smierc, wyjazd do szkoly, cokolwiek]. widac, ze zabraklo troche konceptu na rozwiniecie tej postaci. i troche podobnie rzecz sie ma z innymi postaciami. akcja jest glownie skoncentrowana na duecie price-tierney i nie ma miejsca na rozwiniecie charakterystyki osob trzecich. a szkoda, bo jest tu pare interesujacych postaci, ktorym mozna by poswiecic wiecej uwagii.
najwiekszym sukcesem mankiewicza sa zdecydowanie szkice glownego duetu i panstwa wells , ktore sa starannie dopracowane i przekonywujace. rodzice mirandy wydatnie wspomagaja budowac psychologiczny portret ich corki, obnazajac jej wychowanie, leki,pragnienia.
warto rowniez podkreslic role hustona i rever w roli rodzicow oraz bardzo dobre dialogii.
konkludujac, nie sadze, aby fani gatunku byli zawiedzeni, gdyz jest w tym filmie wszystko co w gotyckim melodramacie byc powinno. jednakze, jestem pewien, dla fanow jak i dla przypadkowych pozeraczy filmow, dragonwyck bedzie sie kojarzyl przede wszystkim z pricem.''That's right... take of your hats in the presence of the patroon."
Faktycznie dobry. Spodziewalem sie melodramatu a dostalem - zwlaszcza od polowy - znacznie wiecej. Watek z muzyka, ktora slyszala jego corka w noc smierci matki a potem slyszal on sam, gdy o malo nie zabil Mirandy, tez nie zostal dostatecznie poglebiony. Dzieki temu mozna to sobie interpretowac na wiele sposobow. ;) A film sobie nagralem przypadkiem w TV i po kilku dniach, wlasnie dzisiaj, obejrzalem.
Super.
Kompletnie nie kojarzę filmu. Nie poznaje swojego komentarza z przed pięciu lat. ;)
I lepiej nie przesadzaj z nie docenianiem miałkości TV :)
Trzeba oglądać uważnie film. Akurat wątek z córką Van Ryna był wyjaśniony. Jest scena, w której Miranda mówi do służącej, że właśnie napisała do Katrine o odnalezieniu jej lalki i żeby ostrożnie tą lalkę zapakowano. Można więc wywnioskować, że Nicholas posłał córkę do jakiejś szkoły, albo zrzucił jej wychowanie na barki dalszej rodziny.
Pozdrawiam;>
PS Jakie "take of"? Chyba "take off".