ooouuu nie wzruszyłem się... chyba dlatego że nie potrafiłem odebrać Edwarda jako człowieka, dla mnie był jakimś tworem może i zdolnym do uczuć ale mnie to nie przekonuje. Parę razy przykro mi się zrobiło, jak go ludzie traktują ale to max. Jakaś znieczulica mnie dopadła chyba ;p
Dużo zwlekałam z obejrzeniem tego filmu, i musze przyznać że jest niesamowity. Film bo film, ale ja sama jako ta dziewczyna w której sie zakochał postąpiłabym wgl inaczej, Byłabym kimś innym... Bo nie jestem taka jak ona, chyba jest moim przeciwieństwem... Chodzi mi oto, jak można odtrącać tak wrażliwa istotę, jak można jej nie chronić, i jak można na sam koniec powiedzieć że sie ją kocha i odejść, na zawsze. Zostawić go samego. Wiem, jakto jest kiedy ktoś wrażliwy zostaje sam, Jest to najgorsze uczucie na świecie. Uciekłabym nawet z nim. Cieszył sie z drobnostek, był tak bardzo wrażliwy... A ona go na zawsze zostawiła samego. Na zawsze. Film świetny, ale ja nie moge oglądać takich filmów powtórnie, bo jest dlamnie za smutny... Jeżeli chodzi o gre Johnnego, jak zawsze - potrafi wcielić sie w każdą postać, i robi to perfekcyjnie. Jeden z najlepszych filmów Burton'a. Taktak, ryczałam na końcu...
Dokładnie :) ja jako facet mogę powiedzieć, że chwycił mnie za serducho i to bardzo, też łezka mi się w oku zakręciła ... Z reszta napisałem to już w jakimś poście o tej wrażliwości Edwarda niesamowicie to wszystko zostało ukazane, wzruszający piękny film ...
Myślę, że zarówno podejście "wybroniłabym go za wszelką cenę", jak i podejście "dziwny twór" nie kończą sprawy. Czy na pewno balibyśmy się mniej, niż dziewczyny w tym filmie przy pierwszym spotkaniu w realu? I czy maszyna mogłaby sama zdecydować, że odejdzie?